Sami chcieliście. Na blogu zero komentarzy (nie licząc Sandry i jej wyjątkowego wpisu), żadnej zachęty żeby pisać i w ogóle jakoś tak smutnawo. Wygląda na to, że jak dalej tak będzie, to blog umrze śmiercią naturalną i pozostanie mi tylko spamowanie na fejsie. Tego właśnie chcecie?
Kryzys. Totalny kryzys. I nie widać chodzi mi o liczbę statków w stoczni, czy projektów w firmie. Oznaki kryzysu są o wiele bardziej przyziemne. Już około godziny 11 kończą się ręczniki papierowe w toalecie. Co gorsza dziś po fajrancie nadal ich nie było (a z reguły wychodzę już po wizycie sprzątaczek z zaopatrzeniem), a co więcej skończył się nawet papier toaletowy. Współczuję wszystkim, którzy w weekend przyjdą do pracy.
Inna totalnie sprawa - minął już chyba rok od czasu, gdy deklarowałem, że podpisałem deklarację wiary projektanta (ówcześnie w brzmieniu "nie będę już liczył wytrzymałości konstrukcji - jeżeli Bóg tak chce, to konstrukcja wytrzyma"). Właściwie totalnie o tym zapomniałem, ale dzisiejsza sytuacja podczas szkolenia (notabene z Ansysa, czyli programu do liczenia wytrzymałości - to nie może być przypadek) przywołała moje postanowienie.
Mniejsza o szczegóły działania programu. Tworzyliśmy sobie drzewko warunków brzegowych i innych takich (typowy układ "podpodfolderów" ukrytych w "podfolderach", a te umieszczone w "folderach"). Usuwając coś z głębszych partii klikało się po prostu na "delete". Jednak gdy chcieliśmy usunąć folder coś zawierający poza zwykłym dilejtem pojawiła się magiczna opcja "delete children". Prelegent leciał z tematem dalej i nikt nie miał czasu na moje wątpliwości. Kliknąłem. Wyrzuty sumienia mam do teraz.
Woodstock już za mną, ale nadal tęsknię. Będąc tam ponad tydzień trochę narzekałem, że za stary już jestem i to dla mnie za długo, ale zaraz po powrocie do Gdańska pojawiły się myśli, że następny (oby był) dopiero za rok i chcę jeszcze. Ludzie i atmosfera tam są niepowtarzalne.
Jesteśmy w XXI wieku, a ja dość późno stałem się posiadaczem smartfona, więc jestem na etapie zachwytów do czego to takie coś może być przydatne (uprzedzając pytania - ostatnie Pokemony przeze mnie złapane to czasy Pokemon Yellow na romach przenosoznych na dyskietkach i wgrywanych do emulatora GBC), więc szykując się na wyjazd do Kostrzyna zainstalowałem oficjalną Woodstockową apkę. Harmonogram wydarzeń pozwolił mi na terminowe dotarcie na większość koncertów, na które chciałem iść (chociaż na spotkania ze Stuhrami na ASP nie dotarłem - 10 rano to zbyt pogańska godzina, żeby zdążyć). Jedną z funkcjonalności apki była dokładna mapa pola festiwalowego - mogłem łatwo znaleźć najbliższy bankomat, sklep, czy innego toi-toia (tu niestety nie było przedstawionego aktualnego stanu czystościowego). Można było nawet wg GPSa oznaczyć dokładne położenie swojego namiotu - nieźle wspomagało to wieczorno-nocnego autopilota wskazując azymut i odległość z dokładnością do 10m. Ja akurat byłem rozbity tak, że trafiłbym tam z zamkniętymi oczami, ale cieszę się z potencjalnej pomocy w razie czego.
Co ciekawe - wczoraj z ciekawości uruchomiłem aplikację i sprawdziłem. Mam teraz 328124m (+-10m) w kierunku SW do ostatniego położenia swojego namiotu. Melancholia wróciła z siłą wodospadu. I to wcale nie przez te kilometry. To przez jakieś 31968000 sekund do następnego takiego spędu.